Aktualności

Czerwcowe słoneczne dni zainspirowały uczestników ŚDS PSONI Koło w Świdniku do wyjazdu sportowo-rekreacyjnego. W ostatni dzień czerwca wycieczkowicze wybrali się do Muzeum Zamoyskich w Kozłówce oraz nad jezioro Firlej.

Pierwszym punktem zwiedzania była Kozłówka. Zaczęliśmy od   tzw. Powozowni ,  która mieści się w VIII- wiecznym budynku zespołu pałacowo- parkowego, pełniącym niegdyś funkcję stajni koni cugowych. Umieszczone tam eksponaty sprawiały, że zwiedzający mogli cofnąć się w czasie i zobaczyć jak wyglądały podróże w XIX i na początku XX wieku. Historyczne pojazdy konne, zabytkowe siodła, uprzęże, latarnie konne, bicykle, rozbudzały wyobraźnię i chęć doświadczenia przejażdżki konnej pośród zieleni drzew.

Powrót do rzeczywistości był zmotywowany dziwnym okrzykiem na placu pałacowym. Ciekawość naszych podróżników przyspieszyła opuszczenie Powozowni. Okazało się, że był to okrzyk powitalny, wydany przez tutejszego Pawia Królewskiego, który dostojnie przechadzał się po placu, bacznie obserwując wszystkich zwiedzających. Jak przystoi dostojnikowi, pełen klasy, z podniesioną głową, chętnie brał udział w sesjach zdjęciowych.

Upalny dzień pchnął całą grupę w stronę parku, gdzie naszym oczom ukazał się pierwotnie barokowy ogród z fontanną na czele, stworzony na wzór ogrodu wersalskiego. Uczestnicy spacerowali alejami, rozkoszując się widokiem i zapachem różnorodnych rodzajów kwiatów, krzewów, drzew. Z parku droga powiodła nas do kaplicy, wzorowanej na kaplicy królewskiej w Wersalu, skąd skopiowano sztukaterię, kolumnadę, ołtarz i prospekt organowy. Zakończone prace konserwatorskie zaowocowały otrzymaniem przez Muzeum Zamoyskich Lauru Konserwatorskiego. Na łączniku między pałacem a kaplicą zostało umieszczone popiersie i tablica dedykacyjna upamiętniająca postać Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego i jego pobyt w Kozłówce w czasie okupacji. Wycieczkowicze mogli przez chwilę wyciszyć emocje i pogrążyć się w cichej modlitwie, co dało im siłę do dalszej podróży.

Wesoła gromadka ze Świdnika wsiadła do autokaru i udała się nad jezioro Firlej. Radości było co nie miara, kiedy wszyscy uczestnicy weszli do wody i poczuli upragniony chłód. Na plaży nie zabrakło zabaw i gier sportowych prowadzonych przez fizjoterapeutę ŚDS. Niezwykle istotnym punktem wycieczki, o którym nie można zapominać, był najsmaczniejszy obiad pod Słońcem, zgodnie z zasadą, że na wyjeździe najlepiej smakuje. Po obiedzie przyszedł czas na powrót do domu.

W atmosferze śpiewów przy akompaniamencie gitarowym, wszyscy wracali  we wspaniałych nastrojach, z radością dzieląc się spostrzeżeniami i wrażeniami. Choć zmęczenie dawało się we znaki, humory dopisywały, a uśmiech nie schodził z twarzy do końca drogi, jak na prawdziwych podróżników przystało.